Artykuł skopiowany z „Życia Warszawy 24”

Stefan Wiechecki i jego Warszawa

utworzone przez: Marek Gru 29, 2020

Kim dla praskiego chłopaka, wnuka oświęcimiaka, syna utalentowanego sportowca, kolegi śpiewaka operowego oraz olimpijczyka, był „Wiech”. Był powiewem starej Warszawy, przedwojennej i powojennej Warszawy. Tej często biednej, prostej w swoim wyrazie a zarazem będącej kwintesencją tego miasta.

Felietony Stefana Wiecheckiego czytane były z wypiekami na twarzy, często oczekiwane. Pojawiały się zazwyczaj na ostatniej stronie Expressu Wieczornego a ich czytanie było swego rodzaju świętem.

****************

Stefan Wiechecki (1896-1979)

Właściwie każdy może sobie przeczytać życiorys Stanisława Wiecheckiego „Wiecha” w internecie lub encyklopedii. Jednak mimo tego, że dostęp publika ma szeroki do danych o nim przypomnę kilka faktów z jego życia.

Niepozornie wyglądający dżentelmen, w okularach nie pochodził z Pragi. Urodził się 10 sierpnia 1896 roku na warszawskiej Woli, w wielodzietnej rodzinie, jako najmłodszy z pięciorga rodzeństwa. Jego ojciec Teodor Wiechecki, był właścicielem sklepu wędliniarskiego przy ul. Marszałkowskiej, w okolicach dzisiejszego pasażu Wiecha.

W 1916 roku ukończył Gimnazjum Wojciecha Górskiego. Jego kolegami byli między innymi Stefan Wyszyński i Stanisław Lorentz. Po zdaniu matury, wstąpił do I Brygady Legionów Polskich pod dowództwem Józefa Piłsudskiego. W 1920 brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 2 pułku ułanów i przy jego dowódcy pełnił funkcję adiutanta w stopniu wachmistrza.. Odznaczony został Krzyżem Walecznych.

W okresie międzywojennym Stefan Wiechecki parał się różnymi pracami. W 1923 roku był ł rzecznikiem prasowym Polskiego Czerwonego Krzyża. Ożenił się wówczas z Leokadią Fałdowską. W latach 1924–1926 pełnił funkcję dyrektora Teatru Popularnego na Woli u zbiegu ulic Wolskiej i Młynarskiej, w pobliżu Kercelaka. Był też w nim aktorem. Teatr finansował nie kto inny, jak ojciec Wiecheckiego. Niestety teatr padł.

Gdy teatr padł, Wiechecki zaczął pisać jako reporter miejski i sądowy do gazet. Odbył staż reporterski w „Kurierze Warszawskim” oraz „Kurierze Czerwonym” (od 1932 gazeta nosiła tytuł „Dobry Wieczór! Kurier Czerwony”). W salach sądów grodzkich obserwował i słuchał warszawiaków i – jak wspominał po latach – zaczął zapisywać ich język, “aby było zabawniej”. Jego teksty publikowane na łamach gazet w krótkim czasie zyskały popularność. Jeszcze przed wojną pojawił się w nich Teofil Piecyk – postać komentująca codzienne życie stolicy.

Wiecha czytali zarówno prości warszawiacy, jak też elity intelektualne II Rzeczypospolitej. “Wolę książkę, która ma niepoważne zamierzenia i poważne osiągnięcia od dzieł, które mają poważne zamierzenia i niepoważne osiągnięcia” – tak pisał o twórczości Stefana Wiecheckiego Antoni Słonimski, gdy pisał uzasadnienie zgłaszając Wiecha do nagrody Akademii Niezależnych w 1937 roku.

Julian Tuwim nazywał Wiecha “Homerem warszawskiej ulicy i warszawskiego języka”. “O Wiechu można nawet powiedzieć, że jest wielkim filozofem” – pisał Michał Choromański.

Praca dziennikarska nie była jedynym zajęciem Stefana Wiecheckiego. Przez czas jakiś prowadził sklep ze słodyczami znanej warszawskiej firmy „Fuchs i Synowie” w centrum Nowej Pragi na rogu ulic Stalowej, Inżynierskiej i 11 Listopada, pod adresem ul. Stalowa 1.

W czasie okupacji również poświęcał czas pisaniu. Ten okrutny czas dla warszawiaków, czas okupacji niemieckiej Wiechecki opisał w powieści “Cafe pod Minogą”. Podczas Powstania Warszawskiego pisał teksty, które publikowane były w staromiejskim dzienniku „Powstaniec”.

Po wojnie felietony Wiecha powróciły na łamy gazet. Początkowo ukazywały się w „Życiu Warszawy” i „Kurierze Codziennym”, aby ostatecznie znaleźć swoje stałe miejsce w „Expressie Wieczornym”, któremu Wiech pozostał wierny aż do śmierci.

Do znanego z czasów przedwojennych Teofila Piecyka dołączyli inni bohaterowie m.in. Walery Wątróbka i jego żona Gienia, brat Gieni – Piekutoszczak, wuj Wężyk z Grójca, Ciotka Kuszpietowska oraz Apolonia Karaluch.

Wiech pisał o bieżącym życiu Warszawy, warszawiaków o sprawach prozaicznych. Do jego najzabawniejszych tekstów należy jego wersja historii Polski, gdzie legendarna Wanda to “ta, co nie chciała folksdojcza”, Zygmunt III Waza “w charakterze figury na słupie stajał”, a Stanisław August Poniatowski “lubiał wrąbać coś dobrego i niezależnie stołówkie w Łazienkach prowadził”.

W latach 50. i 60., Wiech był krytykowany przez polonistów m.in. Jana Błońskiego i Zygmunta Lichniaka za to, że zaśmieca język literacki pospolitą gwarą. Był też krytykowany za swobodne ingerencje autorskie w język bohaterów. Skrytykował go też na łamach “Życia Warszawy” Jacek Bocheński. Wiech odpowiedział ironicznym esejem “Znakiem tego” w “Expressie Wieczornym”. Tekst zilustrowany był rysunkiem, na którym Wiech trzyma esej Bocheńskiego a Walery Wątróbka pokazuje go palcem ze słowami “Śmiej się pan z tego!”.

W obronie felietonów i twórczości Wiecheckiego stanęli, m.in. tacy językoznawcy jak profesor Bronisław Wieczorkiewicz, który w swojej książce “Gwara warszawska dawniej i dziś” pisał o Wiechu: “Stał się on twórcą pisanej gwary stołecznej, potrafił z mowy mówionej uczynić mowę pisaną”. Sam Stefan Wiechecki mówił, że “stara się wiernie gwarę odtworzyć” jednak zdarza mu się niekiedy “na kanwie istniejących zwrotów wyprodukować coś nowego”.

Pisarz zmarł na serce 26 lipca 1979 roku w wieku 83 lat. Został pochowany na cmentarzu Powązkowskim (kwatera 169-2-8).

Stefan Wiechecki „Wiech” był autorem popularnych felietonów pisanych gwarą warszawską z okolic najbiedniejszych dzielnic warszawskiej Pragi – Targówka, Szmulowizny i Pelcowizny. Niektórzy twierdzą, że jego tekstach stykały się gwary z całego miasta, których językoznawcy dla przedwojennej Warszawy wyodrębnili co najmniej pięć. W swoich felietonach stworzył szereg postaci charakterystycznych dla warszawskiego folkloru, m.in. postać historyka-amatora pana Teofila Piecyka oraz pana Walerego Wątróbki komentującego codzienne życie stolicy.

Jego losy zawsze związane były z Warszawą, jego ukochanym miastem. Tu żył, tu walczył, tu pracował i tworzył. Jego felietony, humoreski i reportaże wydane zostały w wielu zbiorach, zarówno przed, jak i po wojnie: „Ja panu pokażę!” (1938), „Wiadomo – stolica!” (1946), „Helena w stroju niedbałem” (1949), „Ksiuty z Melpomeną” (1963) czyli recenzje teatralne, „Śmiech śmiechem” (1968), „Dryndą przez Kierberdzia” (1990). Napisał dwie powieści „Café »Pod Minogą«” (1957), i jej kontynuację „Maniuś Kitajec i jego ferajna”(1960). Jest też autorem wspomnień „Piąte przez dziesiąte” (1970). W 1959 roku zrealizowano na motywach powieści Café »Pod Minogą« film pod tym samym tytułem. Ponadto dla Polskiego Radia nagrał swoje monologi oraz czytał swoje felietony.

Stefan Wiechecki „Wiech” i Adolf Dymsza na planie filmu Bronisława Broka Cafe pod Minogą,
Filmoteka Narodowa – Instytut Audiowizualny

Po “Express Wieczorny”, w którym ukazywały się felietony Wiecha ustawiały się pod kioskami kolejki. Ukazywał z nich świat i kulturę specyficzną dla ówczesnej Warszawy, świat, który odnajdziemy obecnie jedynie w jego felietonach, reportażach i książkach.

********************************************

Patrz Pan Panie Stefanie co się dzieje. Warszawę nam modernizujom, co i raz. Nowe mosty mamy na Pragie i nie tylko, dwie linie kolejki podziemnej, czyli metra.

Jak pojechałem do centrum Warszawy na Grzyboskom, Krochmalnom, w okolice Kercelaka to myślałem, że mnie wysadzili z taryfy w centrum Manhatanu.

Panie Zenku Stolica kwitnie, rozwija się.

Panie Stefanie, to już nie moja Stolyca. Gdzie stara Warszawa, Praga. Szmulki jakieś takie Panie niewarszawskie się porobili. Stare kamienice, na Radzymińskiej, Łochowskiej i innych ulicach poburzyli. Panie ludzie już jakieś nie te same.

A, bo widzisz Panie Zenku od wielu lat Warszawa jest w posiadaniu „słoików”.

Znaczy sie, co “korniszony”?

Nie korniszony tylko ludzie, którzy osiedlili się w Stolicy w ostatnich kilku latach, głównie nalot Panie miał miejsce z końcem lat 90 i na początku XXI wieku.

Czyli, co stara Warszawa ginie?

Może nie jest tak źle. Widzi Pan, Panie Zenku zazwyczaj duże miasta na świecie „zasilane” są ludnością z prowincji, co by dodać trochę wigoru umierającej tkance miasta. To też powoduje, że odżywają, rozbudowują się i często są piękniejsze.

Panie Stefanie, co mi Pan tutaj z jakomś tkankom wyjeżdżasz. Innemi słowy tera takie warszawiaki, o których Pan pisał: „Leguralne i takie … co po metrykie cały dzień koleją jadą i trzy dni wołami?”

Cóż Panie Zenku, taka jest kolej rzeczy. Ważne, aby ci nowi nie wprowadzali swoich złych nawyków, uczyli się, pamiętali o historii tego miasta i czcili pamięć tych, którzy walczyli o Warszawę a potem po II wojnie ją odbudowywali. A ci ostatni to też byli tzw. warszawiacy z nad Buga. Jednak wrośli w to miasto, wnieśli nowe, dobre wartości i dumni są, że ich dzieci stąd pochodzą i tu mieszkają.

No toś mnie Pan, Panie Stefanie podniósł na duchu, chiba sie uspokoiłem. A swoją drogom jak wpadnie do mnie w sobote mój kumpel Stasiek i spojrzy na pusty parking pod mojem oknem mówi: „patrz Zenek „warszawa” pojechała do domu”.

*************************************************

Gdyby ktoś zapytał, kim jestem. Jestem dziecie Warszawy. Tu się urodziłem i wychowałem i żyje.

A urodziłem się w Stolycy, na Starej warszawskiej Pradze, a tak detalycznie na Szmulkach, czyly Szmulowiźnie w kamienicy z 1890 roku. Dziadek przed wojną był pozłotnikiem, ojciec po wojnie tokarzem. W mieszkaniu dziadka na ścianie wisiał lanszaft Julka Kossaka „Sobieski pod Wiedniem”, na szafie gramofon z tubom.

Nauki pobierałem w podstawówce numer 30 na Kawęczyńskiej. Takoż w tem samem miejscu co mój ojciec i bracia. Jak tylko naumiałem sie czytać i odwaliłem leje dorywałem sie do Expresiaka, aby poczytać Wiecha.

Tak sobie przypominam teraz, jak jakeś elegant, na innem forum, cwaniak w ząbek czesany zarzucał mnie, że posługuje sie rusycyzmami. Wymuskaniec, enteligent psia jego zapomniał, że Warszawa była 123 lat pod zaborem ruskim. Pewnikiem mu ktosik mózg zajumał.

***********

Rusycyzmy stopiły z gwarą warszawską. Przez lata zaborów zmacerowały się z mową warszawską. Z czasem zmieniły kształt, a często znaczenie, przez co i trudno było znaleźć w nich ich pierwowzór.

 

Przy opracowaniu życiorysu korzystano z informacji zamieszczonych na stronie: https://dzieje.pl/postacie


Info od Jarosław Fliski:

źródło: Życie Warszawy 24. Ostatni potwierdzony dostęp: 24.04.2024.